W związku z tym pojawiła się moja pierwsza broszka. Et voila...
Resztki
moherkowej włóczki z laminarii plątały mi się przed oczami i jakoś nie
dawały spokoju. Doszły do tego plastikowe perełki i samotny kryształek, a
jako podstawa posłużył filc w kolorze wanilii. I tak oto jest, chociaż
nie mam pojęcia, do czego by tu ją nosić. ;)
A
druga rzecz to klujący mi się w głowie sweter. Już dawno zastanawiałam
się, jakby tu przetworzyć tę włóczkę. Bardzo podobają mi się motywy z
książki "Viking patterns for knitting" Elsbeth Lavold. Kolejny
raz zaczerpnęłam z niej wzór. Na razie pokazuję próbkę według wskazań
"matki Burdy" upraną, wysuszoną i policzoną ;) A włóczka jest zdobyczna.
Justyna, pozdrawiam, jeśli tu zaglądasz :)
* * *
Łączka rośnie powolutku... z jasnych względów ;P