środa, 16 lutego 2011

Tunika z NewZeland i...

Tuniczkę dla latorośli skończyłam jakiś czas temu. Nie było okazji do uwiecznienia tegoż dzieła, ponieważ zostało ono porwane natychmiast i nałożone na latoroślowe ciałko, po czym w tempie szybkościowym ubrudzone :P. Ale teraz po upraniu udało mi się dopaść i ciuszka, i aparatu.
A oto efekty mojego dziergania :)
018
Serduszka są wyhaftowane. Pod szyją sznureczek zrobiony łańcuszkiem.

Nie byłabym sobą, gdybym nie odwiedziła znowu pasmanterii... Oczywiście, że tam byłam! W efekcie mam nieco lżejszy portfel i nieco lepszy humor. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że lubię tę na Placu Hallera. (Chyba upomnę się o zniżki jakieś, po tej reklamie ;P ) Pani pomocna, jak zawsze. Nawet guziki pomogła mi wybrać i pasują do koloru włóczki idealnie!
019
024
020
Będzie z tego mały wiosenny sweterek. "Łazi" coś takiego za mną już drugi rok. Mam tylko nadzieję, że zdążę przed wiosną i sweterek nie będzie wiosenny na przyszły rok. ;P
Oczywiście to nie wszystko. No, musiałam kupić coś dla potworów. Już wiosenno-letnie włóczki: w składzie bawełna z akrylem. Kolory potworne, ale potwory takie właśnie kochają :D
025
Z tym mogę trochę poczekać. Najpierw w kolejce jest mój sweterek z Limy.

*   *   *
DZOANEK Przepraszam, że tyle czekałaś na odpowiedź. Myślę, że bez problemu sobie poradzisz, bo to zwykły ściągacz - 2 oczka prawe i 2 oczka lewe. Powodzenia!
ANULINKA77 Wiem, co masz na myśli z tymi pasmanteriami internetowymi, ale ja tak lubię pooglądać w naturze... No i kupując np. same druty, nie opłaca się - dopłacasz za przesyłkę drugie tyle.
Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz