Nadrabiam, bo miałam ostatnio długą przerwę w blogowaniu. Trochę krótszą w robieniu, bo oczywiście coś dziergam.
Starałam
się wrócić do szydełka, jednak nie mogę się przekonać do takiej
dzianiny. Jakoś zbyt ciężka mi się wydaje do noszenia. No, chyba, że to
piękne ażury. Więc pół tuniki poszło do prucia. Nie miałam do niej
serca. Za to urodził się projekt na druty inspirowany jednym z
podglądanych przeze mnie blogów.
Oprócz tego zakochałam się we włóczkach Alize. Izzus i Lete
tak je reklamowały latem, że musiałam sprawdzić. Pomieszałam Divę i
Divę Mississipi. Druty 3 mm. Tym razem prawie klasycznie, bo zszywane
boki i wszywane rękawy. Wzór najbardziej prosty, a paseczki podpatrzone u Lete.
Zafascynowały
mnie przejścia kolorów przy jednolitym tle. Tyle, że mój wybór jest
mniej poważny, bo dla małej osóbki. Osóbka nie chciała pozować, obejrzeć
więc można tylko "płaszczaka".
Sweterek
fajnie chłodny i lejący. Jedyna wada połączenia obu rodzajów włóczki,
to grubość: Diva Mississipi jest nieco cieńsza od klasycznej. Na
szczęście bardzo tego nie widać, chociaż jeśli ktoś się przyjrzy...
Ściągacz
jest wyraźnie żebrowany: 2 o. lewe na 1 o. prawe. Oczka na pliskę
nabierałam z oczek brzegowych. Oczywiście muszę zrobić jeszcze drugi
egzemplarz... Nieco bardziej poważny, bo dla trochę poważniejszej
osóbki. Pewnie trochę niedługo pokażę.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz