...było bardzo pracowite. A to za sprawą kobiety życia mego nr 1, która kilka dni temu oświadczyła radośnie, że w przedszkolu to będzie bal przebierańców.
Nie, nie, nie robiłam jej stroju na drutach ;P
Panna
przyszła i oświadczyła, że ona będzie piratką. No dobrze, będzie...
Więc mama powinna skompletować pirackie akcesoria. Drewnianą nogę, miecz
i armatę sobie darowaliśmy. Za to stanęłam przed koniecznością zdobycia
stroju, bo w domu była jedynie przepaska na oko. Czekała mnie wycieczka
po okolicznych sklepach w poszukiwaniu akcesoriów, bo droga na skróty w
postaci kupienia gotowego stroju nie wypaliła. A poza tym to łatwizna.
No nie? Więc nabyłam: a) pirackie spodnie, czerwone, błyszczące oraz
czerwoną chustkę na głowę, b) sporo badziewnej pasmanterii w kolorze
złotym plus guziki i białą koronkę, c) damską bluzkę z jakiegoś
rozciągliwego badziewia, ale super udającą welur, d) piracki pas i
biżuterię. No i zaczęła się jazda...
Na
pierwszy ogień poszła chustka, do której przyszyłam cekiny, bo to w
końcu kobieta-pirat ma być, więc błyszczących rzeczy nigdy za mało.
Na główce piratki prezentuje się godnie. :)
Póżniej
wzięłam się za kaftan, czyli czarną bluzkę. Odcięłam rękawy, z których
wykroiłam pagony i patki do kieszeni. Obszyłam wszystko pasmanterią i
efekt przeszedł nawet moje oczekiwania.
Zostało jeszcze doszyć żabot do białej bluzeczki i kostium gotowy.
A nie! Przepraszam, jeszcze biżu, bo przecież jakże porządna piratka bez błyskotek?
No, teraz wszystko na miejscu. A cały strój prezentuje się tak:
Myślę, że piratka będzie szczęśliwa na jutrzejszym balu i mam pewność, że dwóch takich samych piratów nie będzie :)
Tak oto spędziłam dzisiejsze popołudnie i wieczór.
Dobranoc, idę leczyć pokłute palce ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz